wtorek, 11 maja 2010

Polska linia obronna

Polska linia obronna

W tajnych dokumentach sztabowych określano te umocnienia skrótem "O. War.", w. żołnierskiej gwarze przewijała się nazwa bez tego kamuflażu i bardziej krzepiąca: "polska linia Maginota". Było w tym sporo dumy i więcej przesady, bo skala inwestycyjnych dokonań żadną miarą nie dała się porównać z tym, co budowali Francuzi. Nikt zresztą w Polsce . nie zamierzał kopiować takiej linii, brakowało wówczas pieniędzy i środków technicznych. Dość przypomnieć, że roczny budżet państwa wynosił w ostatnich latach przed wojną nieco ponad 2,5 mld :złotych, a koszt zbudowania stałych umocnień na najbardziej zagrożonych kierunkach z zachodu i północy miał wynieść jak wynikało ze wstępnych obliczeń około 3 mld złotych, a zatem utopia. Konfiguracja granicy z Niemcami wykluczała też możliwość szczelnego zamknięcia tych kierunków. W 'tej niekorzystnej sytuacji pozostawała więc tylko droga rozwiązań fragmentarycznych, najbardziej niezbędnych i zarazem tańszych.



Takim właśnie przedsięwzięciem była zapoczątkowana w 1933 roku budowa pozycji umocnionej na zachodniej krawędzi przemysłowego rejonu Śląska. Fortyfikacje miały tam stanowić kościec systemu obrony, zablokować przynajmniej w tym jednym miejscu drogę do obszaru, który był dla kraju skarbem bezcennym. Koncepcja osłonięcia Śląska barierą stałych punktów oporu dojrzewała przez wiele lat, ale dopiero po przejęciu władzy w Niemczech przez ekipę Adolfa Hitlera, przyszłych podpalaczy świata, doczekało się' praktycznej realizacji.

Z budżetu wojska wydzielono wtedy na ten cel po raz pierwszy kwotę 300 tysięcy złotych i ta dotacja miała być od tej pory przyznawana każdego następnego roku w stopniowo rosnących wskaźnikach.

Budowę umocnień poprzedziły studia terenowe i długie debaty nad lokalizacją schronów bojowych, ich konstrukcji i uzbrojeniem. Opinie w tych kwestiach były podzielone, doświadczenie obradujących niewielkie, ponieważ ' takich obiektów nikt w istocie nie znał. Nade wszystko zaś skąpy kredyt wpływał na przewlekłe rozpatrywanie wysuwanych projektów. Bogata Francja mogła sobie pozwolić na budowę potężnych fortów, nafaszerowanych artylerią i bronią maszynową, połączonych labiryntem podziemnych korytarzy i gęsto obsadzonych przez oddziały specjalnego rodzaju wojsk. W warunkach polskich nikt o czymś takim nie mógł nawet myśleć.

Zaplanowano więc coś pośredniego pas obrony miał składać się ze schronów bojowych jako podstawowych punktów oporu i umocnień polowych, to znaczy rowów i gniazd strzeleckich, zamkniętych od czoła zasiekami z drutu kolczastego i przeszkodami przeciwczołgowymi. Z góry zakładano, że tylko część żołnierzy będzie walczyć w ukryciu za ścianami betonu, reszta w zdecydowanej większości mogła liczyć jedynie, na możliwość doraźnego przeczekania nieprzyjacielskiego nalotu bądź nawały artyleryjskiej w bezpiecznych schronach, potem jednak czekało tych piechurów starcie tworzą w twarz na otwartej przestrzeni. W porównaniu z linią Maginota, gdzie całe załogi tkwiły pod ziemią, różnica zasadnicza.


Do budowy zatwierdzono dwa typy schronów bojowych. różniących się konstrukcją i uzbrojeniem. Tuż przed wojną zaprojektowano jeszcze jeden, lekki i prosty w montażu z płyt prefabrykowanych. Były one przeznaczone w zasadzie tylko dla drużyn strzeleckich i przypisywano im rolę pomocniczą.

Spróbujmy zajrzeć do wnętrza schronów podstawowych, jak one właściwie wyglądały? W przekroju bocznym każdy z nich tworzył bryłę złożoną z dwóch kondygnacji: naziemnej i podziemnej. Ta pierwsza była komorą bojową, czyli miejscem, skąd załoga prowadziła ogień. Na jej górnej płaszczyźnie znajdowała się kopuła pancerna, zamocowana w betonie, z okrężnymi, szczelinami. W jej wnętrzu na obrotowej podstawie umieszczony był ciężki karabin maszynowy, który mógł strzelać we wszystkich kierunkach. Dodatkowe szczeliny znajdowały się w bocznych ścianach komory, dzięki czemu w razie włamania nieprzyjacielskiej piechoty można było zahamować jej ruch ogniem skrzydłowym.

Kondygnacja dolna, zagłębiona w ziemi, spełniała inne zadanie. Pomieszczenie główne zajmowała izba z pryczami dla załogi, obok której urządzany był punkt WC z drenażem rozsączającym. Tu także mieścił się magazyn amunicji, zapas żywności i zbiorniki na wodę. Każdy schron wyposażony był w wentylatory do filtrowania powietrza, poruszone agregatami spalinowymi, i pochłaniacze gazów trujących. Te same agregaty zapewniały dopływ prądu do instalacji oświetleniowej, a w razie ich uszkodzenia można było posługiwać• się napędem ręcznym o niższej, rzecz jasna, wydajności. Gdyby i ten mechanizm uległ awarii, załoga miała do dyspozycji karbidowe lampy górnicze. Do ogrzewania dolnej kondygnacji w okresie jesiennych i zimowych chłodów zastosowano piecyki na węgiel z odprowadzeniem dymu poza obręb wewnętrznych pomieszczeń, schrony połączone były zdwojonymi kablami telefonicznymi, które rozwijano w ziemi na głębokości 2-3 metrów. Do oświetlania przedpola w porze nocnej służyły rakiety. Załogom stworzono zatem dobre, warunki w tych obiektach a dodać należy, że w okresie pokojowym pełniono w nich tylko dyżury.

Żołnierze kwaterowali w koszarach, budowanych w ukryciu za schronami. Były to niewielkie parterowe budynki, odpowiednio zamaskowane i przystosowane do obrony frontem w tył a mogło się zdarzyć, że nieprzyjaciel i z tamtego kierunku uderzy.

W zestawieniu z wyposażeniem schronów znacznie gorzej prezentowało się ich uzbrojenie. Tu najwyraźniej dawał o sobie znać ciągle za mały kredyt i brak typowej broni fortecznej. Zgłoszono wprawdzie postulaty ambitne, lecz niezbyt realne. Karabiny maszynowe, nawet liczne, mogły co najwyżej zwalczać piechotę, ale bez skutecznego ognia artylerii trudno było mówić o rozstrzygnięciu boju na własną korzyść, tym bardziej w razie ataku czołgów. Pożądanego modelu dział wojsko wówczas nie posiadało, postanowiono więc zastosować w schronach armaty polowe 75 mm, które mogły prowadzić ogień na wprost z małymi odchyleniami kątowymi. Ponieważ ciasne wnętrze komory bojowej w znacznym stopniu ograniczało swobodę tych ruchów, ćwiczono z kanonierami manewr szybkiego wyprowadzenia armaty na zewnątrz i ustawiania jej w przygotowanej uprzednio działobitni, jednej z kilku, które znajdowały się w pobliżu schronu. Na otwartej przestrzeni żadnych ograniczeń już nie było, wszystkie kierunki stawały otworem, ale w takiej wymianie ognia rosły również szanse nieprzyjaciela. Upadał zatem atut solidnej osłony, najważniejszy na pozycji umocnionej.

W taki sam sposób miały być stosowane w walce armaty przeciwpancerne 37 mm. Kilka czy kilkanaście strzałów ze schronu, jeśli rzeczywiście czołgi, pójdą od czoła na wprost, a potem błyskawiczna zmiana stanowiska już pod gołym niebem. Podczas ćwiczeń nic szczególnie trudnego, tym bardziej że tylko nieliczni mogli sobie wyobrazić atak broni pancernej. Do niszczenia czołgów z bliska przydzielono załogom niektórych schronów miotacze ognia.

Pierwsza faza budowy umocnień Obszaru Warownego "Śląsk", żeby wyjaśnić skrót użyty na początku tekstu objęła lata 1933-1938. Powstała wówczas ciągła linia o długości około 21 kilometrów, złożona z siedmiu zamkniętych i zdolnych do obrony węzłów oporu. Jej zarys przebiegał według kolejnych punktów: Bobrowniki - wzgórze 305 Dąbrówka Wielka - Łagiewniki - Godula bezimienne wzgórze na zachód od Nowego Bytomia - Szyb Artura - wzniesienie na południe od miejscowości Makoszowy.

Każdy węzeł oporu to zespół kilku schronów bojowych, powiązanych ze sobą strefami ognia i łącznością telefoniczną. Przed nimi na całej długości ciągnęła się zapora przeciwczołgowa, zbudowana z 3-4 rzędów wbitych w ziemię starych szyn kolejowych. Na bardziej wysuniętym skraju stały już gotowe zasieki i płoty z drutu kolczastego a na kilku odcinkach wykopano ponadto głębokie rowy, które też miały być pułapką dla niemieckich wozów bojowych. W planie był również zalew na rzece Brynicy, przeszkoda trudna do pokonania, i pola minowe. Koszt budowy tej linii wyniósł około 14 mln złotych. W 1939 roku, kiedy zapadła decyzja dalszych prac na południowym skrzydle, Sztab Główny WP przyznał kredyt w wysokości blisko 8 mln złotych, ale zabrakło już czasu na jego pełne wykorzystanie. Niemcy nie czekali. Sporo zresztą wiedzieli, z czym mogą się zetknąć po przekroczeniu granicy.

Tagi: Historia 2 wojny światowej, kampania wrześniowa 1939, Polska wojna obronna 1939,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz