środa, 10 sierpnia 2011

Dywersja w obcych mundurach

wikipedia admirał Canaris

Dywersja w obcych mundurach

Bieg wojennych wydarzeń sprawił, że walczyli z nimi żołnierze 2 armii Wojska Polskiego. Do nawiązania kontaktu bojowego doszło nad Nysą, a potem było Niesky i Budziszyn, rejony zażartych zmagań, które zakończyły się prawie całkowitym rozgromieniem tej elitarnej dywizji. Z jej nazwą „Brandenburg" łączy się niejeden akt dywersji i terroru, rzuca wiele światła na kulisy działań Abwehry, także i w Polsce na krótko przed wybuchem wojny i już w dniach hitlerowskiej agresji.



Szef Abwehry, Admirał Canaris, mówił o tych ludziach, że stanowią jego „prywatną armię" lub „wybraną gwardię". To właśnie on razem z pułkownikiem Lahousenem wpadli na oryginalny pomysł zorganizowania takich sił. Początki były skromne, zaledwie jeden pluton asystencyjny utworzony we wrześniu 1936 roku i oddany do dyspozycji dowódcy berlińskiego Okręgu Wojskowego, generała von Witzlebena. Mógł sięgnąć po ten niezawodny instrument w sytuacji szczególnej, a do Abwehry przeciekły wówczas sygnały, że niektóre koła Wehrmachtu noszą się z zamiarem usunięcia Hitlera. Skończyło sie na domysłach, ale w miejsce plutonu utworzono kompanie pod dowództwem leutnanta Graberta, uczestnika walk na Górnym Śląsku w okresie powstańczych zrywów polskiej ludności.

Dobrano do niej w drodze ostrej selekcji Niemców znających biegle język polski. Formalnie powierzono jej zadanie „ochrony przemysłu śląskiego", faktycznie szło o prowokowanie incydentów i urządzanie napadów w strefie nadgranicznej. W ostatnich dniach sierpnia 1939 roku były one częste i groźne ze stratami po obu stronach.

W październiku tegoż roku już po zbrojnym zagarnięciu Polski dywersantów zakwaterowano w miejscowości Brandenburg nad Hawelą i dla kamuflażu ich samodzielna jednostka zaczęła występować pod nazwą ,,Bau-Lehr-Kompanie z. b. V.800" (kompania szkolno - budowlana do zadań specjalnych). Wkrótce rozwinięto ją w batalion, o następnie w szkolny pułk „Brandenburg" podporządkowany wyłącznie Abwehrze. Skład jego pododdziałów tłumaczył w istocie wszystko: w 1 batalionie, na przykład, znaleźli się Niemcy z krajów nadbałtyckich. znający język rosyjski, do 2 batalionu trofili ochotnicy z Afryki ze znajomością francuskiego i angielskieqo.

Canaris posunął sie nawet dalej. Zezwalając dywersantom na noszenie mundurów obcych armii przy wykonywaniu zadań na tyłach frontu. Znamy takie fakty z Polski, na większą skale powtórzyły się w Holandii i Belgii. były częste w Jugosławii i osiągnęły szczyt bezprawia w początkowym okresie wojny ze Związkiem Radzieckim. Pułk „Brandenburg" nie występował zwarcie, wydzielał tylko ze swoich szeregów ludzi, którzy w przebraniu i ze zdobyczną bronią byli przerzucani na radzieckie zaplecze, najczęściej drogą powietrzną, choć w sprzyjających warunkach także i lądową. W chaosie walk, bardzo zaciekłych, ale jeszcze nie skoordynowanych, kiedy napastnik wygrywał atut zaskoczenia i przewagi na wybranych kierunkach natarcia, przenikały w głąb frontu liczne grupy, nawet na radzieckich samochodach wojskowych. Ich dziełem było niszczenie sieci telefonicznej, podpalanie i wysadzanie magazynów, przechwytywanie mostów i blokowanie ruchu kolejowego, strzelali z ukrycia do oficerów łącznikowych, dezorganizowali przejazdy kolumn transportowych, występując pod maską służby regulacji ruchu. Według zgodnej opinii uczestników tych zmagań rozmach i napięcie działań dywersyjnych były odczuwalne na każdym prawie kroku. Do walki z tym podstępnym wrogiem strona radziecka musiała rzucić nie tylko jednostki ludowego komisariatu spraw wewnętrznych, specjalnie przystosowane do wykrywania i likwidowania band, lecz takie siły regularne.

Dopiero te wspólne akcje, z całą energią prowadzone, wyłamały napastnikowi kły. Dywersyjna czołówka stopniowo zaczęła się rozsypywać, z ataku przechodziła do obrony bez szans z powodu szczelnej izolacji na obcym terenie, ściganych członków tych grup, którzy byli przebrani w mundury radzieckie, rozstrzeliwano na miejscu. Ponieśli straty tak dotkliwe, że Lahousen wycofał niedobitków i frontu i z początkiem września 1941 roku zarządził pauzę. Na tej linii walki zapanował czasowy spokój, którego Niemcy nie utożsamiali z rezygnacją.

Najlepiej świadczy o tym fakt przekształcenia pułku w związek specjalny „SONDERVERBAND 800" z jednostkami 801, 802, 803, 804 i 805 każda w sile batalionu. Na ich zrębie pod koniec 1942 roku powstała .,Division Brandenburg" z pięcioma pułkami i sztabem rozlokowanym w Berlinie. Podobnie jak poprzednio z oddziałów tych formowano doraźnie improwizowane grupy dywersyjne, które od tej pory tylko samolotami kierowano na zaplecze frontu, często nawet bardzo głębokie. Rękami tych ludzi usiłowano celnie ugodzić w radziecki przemysł zbrojeniowy i wielkie elektrownie. Zamiar okazał się fiaskiem, ponieważ Niemcy nie docenili sprawności funkcjonowania sił porządkowo-ochronnych w Rosji. Żadna z tych grup nie miała swobody działania i w zdecydowanej większości były one likwidowane wkrótce po wylądowaniu.

Obietnice Canarisa, który „własnym wojskiem" chciał osłabić potencjał Związku Radzieckiego, spełzły na niczym. Ocknęli się w końcu sztabowcy z OKW, nie widząc sensu takich operacji tajnych. W lecie 1943 roku dywizje „Brandenburg" odebrano Abwehrze i włączono ją w skład Wehrmachtu. Canarisowi pozostawiono tylko jeden pułk „Kurfust", związany ze szkołą wywiadowczą w Quens. Z „prywatnej armii zachował tylko małą cząstkę dywersantów najbardziej doświadczonych. Resztę czekał wyjazd na front w charakterze po prostu piechoty.

W porównaniu z poprzednią rolą zgoła degradacja, wyrównana pod koniec 1944 roku zmianą etatu. Utworzono wtedy dywizje grenadierów pancernych „Brandenburg", którą niebawem przerzucono na węgiersko - jugosłowiański teatr działań wojennych. Po doznanych tam ciężkich stratach została transportem kolejowym przesunięta do Prus Wschodnich, a stamtąd częściowo uzupełniona dotarła nad Nysę, podporządkowana korpusowi pancernemu „Grossdeutschland". Liczyła wtedy około 4500 ludzi i jej pułki były w zasadzie szkieletowe, ale dobrze nasycone bronią maszynową i przeciwpancerną, mocno wryte w teren.

Tak oto zbliżał się finał. Nie przypuszczali ci „Brandenburczycy" zaprawieni w dywersyjno sabotażowej robocie, że stoczą swój ostatni bój z Polakami. Krąg historii zamykał się, przed czymś ostrzegał. Wszak oni oddali pierwsze strzały przed napadem na Polskę na Śląsku, w Przełęczy Jabłonkowskiej, na Pomorzu i teraz mieli przed sobą dywizje i brygady 2 armii WP. W tym starciu nie mogli już liczyć na łatwe powodzenie. Polscy żołnierze przełamali na całej głębokości obronę DGPanc. „Brandenburg". Poniosła duże straty niektóre kompanie przestały w ogóle istnieć i 29 kwietnia 1945 roku jej szczątki odeszły do rejonu Drezna, a potem wycofały sie na Morawy. Po kapitulacji Niemiec zdziesiątkowana dywizja usiłowała przedrzeć sie do Bawarii, wybierając amerykańską niewole. Przecięły jej drogę wojska radzieckie pod Deutsch-Brod. To był już definitywny koniec, tylko nieliczni fachowcy od dywersji z najdłuższym stażem służby w Abwehrze zdołali wymknąć się z matni, reszta musiała złożyć broń. „Chluba" Canarisa pomaszerowała na wschód w roli jeńców.

Szef Abwehry tej chwili nie dożył. Po zamachu na Hitlera w lipcu 1944 roku został aresztowany pod zarzutem współdziałania ze spiskowcami. Przesłuchiwali go funkcjonariusze z konkurencyjnego resortu Himmlera. Zginął 9 kwietnia 1945 roku w więzieniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz