środa, 10 sierpnia 2011

Operacja Pastorius

źródło:wikipedia

Operacja Pastorius

Szpiegowsko-dywersyjna działalność Abwehry nie ograniczała się tylko do krajów europejskich, sięgała również do Afryki i na drugą półkulę, nie wyłączając obszaru Stanów Zjednoczonych. Mechanizm tych poczynań ujawniono wkrótce po wojnie, między innymi w zeznaniach generała Hansa Piekenbrocka, szefa wywiadu Abwehry w latach 1938-1943, który odpowiadał przed Wojskowym Trybunałem w Moskwie, obciążony winą za aktywny współudział w przygotowaniu agresji przeciwko Związkowi Radzieckiemu.

Jego zeznania rzuciły sporo światło na zasięg penetracji hitlerowskich służb specjalnych, docierających swymi mackami także do USA. Z racji zajmowanego stanowiska miał dostęp do spraw zastrzeżonych klauzulę najwyższego stopnia tajności, w równej prawie mierze jak admirał Wilhelm Canaris, który zresztą widział w nim swego następcę. Piekenbrock z respektem wyrażał się o sprawności funkcjonowania radzieckiego aparatu bezpieczeństwa i nie bez pewnej nonszalancji stwierdził, że prowadzenie wywiadu w Stanach Zjednoczonych w okresie międzywojennym było nader łatwe, nie wymagające nawet angażowania kwalifikowanych agentów. Masę wartościowych informacji czerpali Niemcy ze źródeł oficjalnych, w tym także z licznych periodyków wojskowych, ukazujących bez mała dokładny obraz sił zbrojnych tego mocarstwa, łącznie z poglądami na potrzebę ich modernizacji.

Uwaga placówek Abwehry instalowanych za parawanem konsulatów, firm handlowych i różnych klubów skierowana była wtedy na prototypy nowych broni, zwłaszcza samolotów, i zdolność przestawienia potężnego przemysłu na masową produkcję uzbrojenia oraz sprzętu wojskowego. W tym celu do wielkich wytwórni przemycano miejscowych Niemców inżynierów, techników, fotolaborantów, kreślarzy itp. z dobrym przygotowaniem zawodowym, zlecając im zadanie obserwacji tych obiektów od wewnątrz. Dzięki wzorowej pracy mieli zapewnić sobie szansę stopniowego awansu, a tym samym rozszerzyć wgląd do spraw interesujących wywiad. Była to z rozmysłem sterowana gra, nie wzbudzająca na pozór podejrzeń, choć nie obeszło się bez potknięć i porażek, nawet dwustronnych.

W lutym 1938 roku funkcjonariusze Federalnego Biura Śledczego (FBI) wykryli 18-osobowq siatkę Abwehry w dużej wytwórni silników lotniczych, ale tylko czterech agentów trafiło pod klucz. Pozostali wskutek zbyt pochopnie przeprowadzonej akcji lokalnej policji zdążyli zbiec przed aresztowaniem. W marcu tegoż roku stanął przed sądem zdemaskowany rezydent Abwehry, Ignaz Griebl, zeznając, że razem z grupą swoich ludzi od dłuższego czasu kopiował i przesyłał do ośrodka w Hamburgu tajne plany marynarki wojennej, dotyczące między innymi rozbudowy bazy na Hawajach. Przy okazji tego procesu ponownie nabrała rozgłosu sprawa z października 1937 roku, kiedy aresztowano innego agenta, Hermanna Langa, inspektora montażu w zakładach lotniczych, który przekazał Abwehrze kompletną dokumentację nowoczesnego celownika bombowego.

„Sezon dla agentów" według określenia Piekenbrocka został zamknięty od września 1939 roku, Stany Zjednoczone nie przystąpiły wprawdzie do wojny, ale hitlerowskie podboje w Europie spowodowały pogłębiające się ochłodzenie stosunków między Waszyngtonem i Berlinem. Nie było wątpliwości, po czyjej stronie będzie miejsce tego mocarstwa w ogarniającej świat pożodze. Zarysowały się wtedy pierwsze oznaki zmiany kursu wobec Niemców w USA. Ich kluby i stowarzyszenia znalazły się pod dyskretną obserwacją, gorliwym rzecznikom ideologii NSDAP, dotąd nietykalnym, proponowano wyjazd do Rzeszy. Wszystko zmierzało do punktu zapalnego, który prędzej czy później musiał nastąpić. Inicjatywę przejął w końcu Hitler, wypowiadając Stanom Zjednoczonym wojnę w dniu 11 grudnia 1941 roku, jakby dla odwrócenia uwagi od klęski swoich wojsk pod Moskwą.

Od tego czasu ruszyła tez do akcji Abwehra, niczym już nie krępowana. Miało się jednak okazać, że działalność na gruncie amerykańskim będzie w przeciwieństwie do minionego okresu o wiele trudniejsza. Dotąd istniejące siatki Abwehry były już zdezorganizowane bądź zlikwidowane po serii procesów z surowymi wyrokami. Wojna naturalnym biegiem rzeczy przyniosła nową sytuację, dla agentów znacznie gorszą. Za uprawianie szpiegostwa groził fotel elektryczny, blokada granic poważnie skomplikowała możliwość kontaktu z kandydatami na werbunek, za wielu chętnych do tajnej współpracy już nie było. Kanały łączności i przerzutu przez neutralny Meksyk zostały spalone.

Nie bocząc na te przeszkody. Niemcy postanowili przygotować plan wielkiej operacji dywersyjno-sabotażowej pod kryptonimem „Pastorius". Koncepcje ramową przedłożył w dniu 7 kwietnia 1942 roku generał Erwin Lahousen, któremu podlegała taka pirotechnika w obrębie Abwehry. Napastnik miał wygórowane ambicje: zamierzał celnie uderzyć w kompleks hut i walcowni aluminium, oby w ten sposób doprowadzić do zahamowania szybko rozwijanej produkcji samolotów. Na rozkładzie tej operacji znalazły sie następujące obiekty: elektrownia i główny kombinat wytwarzania aluminium w Tennessee-Vally, zakłady Towarzystwa US-Aluminium, wytwórnia Cryollt (Filadelfia), zakłady Chesapeake i Ohio, zapory wodne w pobliżu Cincinnati i St Louis, składnica gotowych wyrobów w Newark, a ponadto most Coethals w Nowym Jorku.

Dywersantom nie czyniona zresztą żadnych ograniczeń. Po zniszczeniu najważniejszych obiektów, wytypowanych na podstawie informacji własnych agentów jeszcze przed wojną, mogli według własnego uznania lokować ładunki wybuchowe i zapalające w elektrowniach, gazowniach, wielkich domach towarowych, na liniach kolejowych, w magazynach paliw płynnych i amunicji, słowem wszędzie, byle tylko wywołać grozę i popłoch, na co fachowcy Abwehry liczyli najbardziej. Lahousen zakładał, ze po kilkunastu takich „fajerwerkach", powtarzanych znienacka w różnych miejscach, podatne na panikę społeczeństwo amerykańskie ulegnie psychozie zbiorowego szoku i dojdzie na tym tle do groźnych zaburzeń.

Zamysł operacji „Pastorius" był zatem wielostronny, ale to niebywałe „trzęsienie ziemi" z gejzerami ognia i łunami pożarów Abwehra chciała dokonać rękami ośmiu swoich agentów. Rzecz zakrawa na groteskę, jest jednak prawdziwa. Faktycznie wytypowano tylko ośmiu kandydatów, wybranych spośród Niemców, którzy w charakterze emigrantów mieszkali już w Stanach Zjednoczonych, skąd wrócili do Rzeszy. Szkolono ich małym obozie Abwehry upodobnionym do majątku ziemskiego. Program zajęć obejmował teorię między innymi samodzielne konstruowanie min i zapalników oraz ćwiczenia praktyczne w terenie z użyciem ładunków detonujących. Ponieważ tajny obóz graniczył z poligonem saperów, nikogo z okolicznych mieszkańców nie dziwiły częste eksplozje w różnych porach doby.

Dywersyjna edukacja zakończyło się egzaminem z udziałem rutynowanych wykładowców i instruktorów Abwehry, po czym pierwszą grupę w składzie czterech agentów pod dowództwem Georga Johannesa Dascha skierowano do portu Bordeaux. Stamtąd na pokładzie okrętu podwodnego U-47 wyruszyli w daleki rejs na Atlantyk. Całą trasę pokonali w zanurzeniu, dobijając w nocy z 13 na 14 czerwca 1942 roku do brzegu Long Island w rejonie Nowego Jorku. W trzy dni później U-584 wysadził na plaży Florydy drugą grupę w takim samym składzie pod dowództwem Hansa Kerlinga, którego żona nadal przebywała w USA. Agentów wyposażono w zestawy fałszywych dokumentów, spory zapas dolarów, broń osobistą, mapy, busole, radiostacje, tabele szyfrowe i pokaźny ładunek materiałów wybuchowych. Obydwie grupy bezpośrednio po wylądowaniu zameldowały o pomyślnym zakończeniu pierwszej fazy zadania.

Takie radiogramy miały być nadawane co kilka dni, obowiązkowo zaś po każdej udanej akcji. Przewidywany był ich wspólny udział w aktach dywersji, mogli również występować oddzielnie w miejscach odległych, utrzymując w takich przypadkach wzajemną łączność radiową bądź nawet telefoniczną. Najpierw czekał ich jednak okres asymilacji po rozłące z tym krajem.

Od tego momentu operacja „Pastorius" kryje kilka zagadek, różnie przedstawianych. Jedno nie ulega wątpliwości: dokładnie w dniu 20 czerwca 1942 roku funkcjonariusze FBI aresztowali ośmiu agentów. Miał ich zdemaskować Dasch, zgłaszając się dobrowolnie do władz z tym sensacyjnym odkryciem. Ponoć w obawie przed odpowiedzialnością nie chciał uczestniczyć w dywersyjnych akcjach, licząc na niższy wymiar kary. Początkowo nikt w FBI nie dawał wiary jego oświadczeniu, podejrzewano, że jest człowiekiem psychicznie chorym. Przerzut grupy agentów Abwehry drogą morską zdawał się być wykluczony. Dopiero śledztwo i rozprawa były odsłonięciem kart już bez niedomówień. Niedoszli dywersanci bez wnikania w kwestię, kto rzeczywiście przyczynił się do ich ujawnienia w ciągu kilku zasłużyli sobie na sześć wyroków śmierci. Dasch i Ernst Burger, tylko oni dwaj, mieli odsiedzieć w więzieniu po 30 lat, zwolniono ich jednak w 1948 roku. Plan wielkiej operacji Abwehry zakończył się kompletnym fiaskiem i drugiej takiej próby Niemcy już nie podjęli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz