Carowie Szujscy na sejmie warszawskim |
Dwudziestego dziewiątego października 1611 roku Warszawa
przeżyła dzień niezwykły — jedyny na przestrzeni swej historii. Rozsłonecznione
chłodnymi promieniami jesiennego słońca ulice stolicy zafalowały tłumami i
wrzawą. Po obu stronach Krakowskiego Przedmieścia, w gęstych szpalerach:
szlachta, mieszczanie, pospólstwo. Na placu przed Zanikiem brama tryumfalna zielenią
spowita z napisem: Salve victor!.
Różnobarwny tłum ciekawych obsiadł dachy kamienic, kościołów,
magnackich pałaców. Raz wraz zrywały się okrzyki: — Jadą już! Hetman na
przedzie —za nim cary! Cary jadą!
Od strony Jazdowa ukazuje się świetny orszak. Czoło
pochodu otwiera konna kapela husarska na karo-gniadych bachmatach. Błyszczą w
słońcu nabijane srebrem rzędy końskie, świetliste iskry zapalają się na
polerowanej miedzi puzonów, trąb i litaurów. Bije w niebo radosny, triumfem i
mocą rozedrgany marsz pochodowy husarii.
Wiazd hetmana Żółkiewskiego do Warszawy
Za husarią — pułkownicy i rotmistrze na bogato
przystrojonych dzianetach. Za nimi ciągnie ćma panów koronnych i litewskich, posłów
ziemskich, mieni się barwnością haftowanych strojów dwór króla Jegomości —
Zygmunta Trzeciego.
Okrzyki tłumów potężnieją, kiedy na białym, jak śniegi
północne, rumaku, ukazuje się siwobroda, marsowa postać zwycięzcy spod Kłuszyna,
zdobywcy Moskwy białokamiennej, tego, który całą dynastię carów Szujskich z
kremlińskiego prestołu zrzucił i w niewolę wziął — i teraz do stóp króla
polskiego na Zamek prowadzi. — Vivat Żółkiewski!
Czołem hetmanowi koronnemu! — lecą w górę kołpaki i
czapki gawiedzi, drgają w powietrzu wyśmignięte z pochew ostrza szlacheckich karabel.
Taż za hetmanem -- główne curiosum pochodu nigdy w stolicy nie widziane:
otworzysta, skórzana karoca, w sześć białych koni zaprzężona, w której siedzi
„wielu azjatyckich i europejskich dzierżaw, ongi pan i dziedzic", w
złotogłowej szacie, w szłyku marmurkowym na głowie — car Wasyl Iwanowicz
Szujski.
Car ma twarz smutną i śniadą, usta rozciągle, oczy
ponure i oparzyste. Przy carze siedzą dwaj jego bracia rodzeni: starszy Dymitr i
młodszy Iwan Szujski. Pośrodku między nimi w karocy — przysławowie królewscy.
Orszak zamyka długi rząd karet z wziętymi do niewoli bojarami i dworzanami moskiewskimi.
Na Zamku...
Hołd cara Wasyla
Car z braćmi czołem przed Jego Królewską Mością
uderzyli „czyniąc żałosny widok szczęścia odmiennego na świecie". Hetman
wstawiał się za nimi u króla, który ,,pomny zmienności losów ludzkich" łaską
ich swoją obdarzył i pomsty za doznane niegdyś krzywdy poniechał. Audiencja to
była wiekopomna, ani przedtem, ani potem w Rzeczypospolitej nie widziana.
Odwiezieni z rozkazu królewskiego „ma marmurowy Zamek
gostyniński" nie długo żyli carowie Szujscy w niewoli. Już w 1612 roku
umiem car Wasyl, brat Dymitr oraz jego żona, Katarzyna. Zwłoki ich przez lat
osiem spoczywają w podziemiach gostynińskiego zamczyska. Dopiero w roku 1620
Zygmunt III, na pamiątkę wiekom potomnym" buduje na Krakowskim
Przedmieściu „w stronę Jazdowa", okazały grobowiec-kaplicę, w którym złożone
zostają przywiezione z gostyńskiej warowni szczątki carów Szujskich.
Grobowiec zwany współcześnie „Kaplicą Moskiewską"
był w owej epoce najbardziej ciekawą i charakterystyczną budowlą Warszawy.
Opiewali go nie tylko polscy rymopisowie, jak Jarzębski. Wzbudzał on również
zachwyt i uznanie cudzoziemców. Poseł francuski Delaroy donosi Richelieu’mu, że
w Warszawie wznosi się osobliwy, a okazały monument, w którym pochowani są
carowie Moskwy zmarli w Polsce „d’une mort d’esclaves”.
Idzie od grobowca Szujskich na świat cały sława i urok
świetnego tryumfu oręża polskiego. Tym więcej właśnie — stara się nie zapominać
Moskwa o zatarciu tego widomego znaku haniebnej klęski. Już w 1635 roku
poselstwa cara Michała Fiedorowicza „wyprosiło" — jak brzmią relacje — u
Władysława IV trumny zamarłych Szujskich. Zostają one po przewiezieniu do
Moskwy pochowane w soborze Archangielskim.
W kilkanaście lat później, dzięki podstępnej obietnicy
sojuszu (1648) udaje się carowi Aleksemu odzyskać marmurową tablicę nadgrobną,
na której Zygmunt III kazał wyryć zlecone epitaphium, uwieczniające wzięcie
Moskwy i śmierć Szujskich w niewoli królewskiej.
Kaplica Moskiewska |
Kaplica Moskiewska
Opustoszałą i zaniedbaną „Kaplicę Moskiewską"
ratują od zagłady ojcowie Dominikanie Obserwanci, którym Jan Kazimierz osobnym dekretem
zleca opiekę nad grobowcem. W kilkanaście lat później Obserwanci budują w
pewnej odległości od kaplicy w stronę Kościoła św. Krzyża, kościół pod
wezwaniem Matki Boskiej Zwycięskiej. Wówczas to nazwa „Kaplica Moskiewska"
przenosi się również na nowo wybudowany kościół i klasztor Dominikanów.
Aż do upadku Rzeczypospolitej ”Kaplica
Moskiewska" figuruje na licznych sztychach i planach współczesnych. Dopiero
później obfity dotąd materiał dokumentarny, dotyczący grobowca zanika, co
należy przypisać zmienionym warunkom politycznym. Nawet kościół przy kaplicy
zamiast dawnej nazwy zowie się „Obserwantami".
W roku 1818 kościół Dominikanów Obserwantów zostaje
rozebrany. Na jego miejscu powstaje gmach Towarzystwa Przyjaciół Nauk tzw.
pałac Staszica. Sama „Kaplica Moskiewska" położona na tyłach zburzonego kościoła,
chociaż zniszczona i pozbawiona jednej kondygnacji — ocalała, nie znajdujemy
bowiem w aktach ówczesnych jakiegokolwiek śladu świadczącego o jej rozbiórce.
To kompletne zaniedbanie i częściowa ruina kaplicy
ratuje ją czas jakiś przed niszczycielskimi zapędami rządu rosyjskiego.
Dopiero, kiedy w roku 1894 profesor kijowskiego uniwersytetu A. Prachow, w
związku z przebudową elewacji pałacu Staszica, po dokładnych oględzinach
zabytku — wydaje opinię co do jego tożsamości z historycznym grobowcem
Szujskich — w urzędowych kołach rosyjskich powstaje zamieszanie i — przerażenie.
Jak usprawiedliwić w oczach Petersburga, oczywisty fakt, że „buntowniczy zabytek"
nie został dotąd zburzony? Jak wytłumaczyć się przed „wyższą władzą" z
pozostawienia w sercu stolicy znaku polskiego zwycięstwa?
Otwór wejściowy do grobowca w Kaplicy Moskiewskiej |
Tymczasem dwór cesarski w Petersburgu śle do
ówczesnego kuratora rosyjskiego, osławionego Apuchtina, pismo za pismem
domagające się wyjaśnienia „czy odnaleziony zabytek, to istotnie grób światłej
pamięci Wasyla Iwanowicza".
Apuchtin przywołuje na pomoc swego ziomka, w stosunku
do którego był do pewnego stopnia władzą przełożoną. Jest nim profesor historii
Rosji na Uniwersytecie Warszawskim, Dymitr Cwietajew. Cwietajew raz jeszcze,
rzekomo „sumiennie" ogląda budowlę i w swym raporcie stwierdza, że opinia Prachowa była mylna. Budowla jest „zwykłą,
ogrodową altaną z XVII wieku", a pieczara pod nią to — „lodownia"...
Aby „naukowo" uzasadnić tę ad hoc skonstruowaną
opinię, Cwietajew z inspiracji Apuchtina pisze dwutomową pracę „Car Wasyl
Szujski i miejsce pogrzebania jego zwłok w Polsce". Co warta była owa „praca"
wykazały badania późniejsze. Cwietajew bezceremonialnie przerysował szereg
planów współczesnych „dorabiając" na niech zarysy sześciobocznej budowli,
która miała być ową altanką. Na oryginałach planów nie znajdujemy jednak ani śladu
istnienia urojonej altanki.
Stwierdzone natomiast zostało, że zabytek jest typową
kaplicą grobowcową. Wskazują na to ślady dość bogatej sztukaterii wewnętrznej,
podłużna nisza w środku, gdzie znajdował się ołtarzyk sakralny do odprawiania
nabożeństw, czworokątny ślad po wyjętej tablicy z epitaphium Zygmunta III
wreszcie istniejąca do niedawna posadzka marmurowa ułożona w biało-czarne
płytki. Badania prowadzane w roku ubiegłym potwierdziły w całej rozciągłości
powyższą tezę.
Podłużna nisza we wnętrzu Kaplicy Moskiewskiej |
Materiał dotyczący całości zagadnienia jest ogromny i
zostanie wydany przez piszącego te słowa w osobnej pracy. W tzw. dokumencie
przeora O. Leparskiego z roku 1731 znajdujemy wiele wskazówek odnoszących się
do ówczesnego wyglądu „Kaplicy Moskiewskiej”. Podczas prac wykopaliskowych
należało zatem śledzić pilnie, czy osiągnięte rezultaty mogą uzupełnić zebrany
dotąd materiał historyczno-dowodowy. Dlatego każda garstka ziemi musiała być
starannie przetrząśnięta, każde znalezisko zidentyfikowanie z odpowiednią
partią zabytku.
Pod razami łopat robotników wyłaniają się właściwe
kontury budowli. Przez trzy wieki kaplica była stopniowo nawarstwiana przez
zwały ziemne, które dotarły aż do poziomu jej okien. Po odkopaniu do
pierwotnego, niższego o półtora metra poziomu, ukazały się dwa stopnie kamienne
(jeden wewnętrzny) prowadzące do kapliczki. Konfrontujemy z opisem Leparskiego
— zgadza się „przed kaplicą znajdują się kamienne stopnie" (lapides).
Łopaty wyrzucają na powierzchnię oblepione
zwilgotniałą ziemią szczątki sztukaterii i ornamentacji. Każdy kawałek zostaje
skrupulatnie oczyszczony i wysuszony na słońcu. Następuje żmudne, lecz
emocjonujące badanie odnalezionych fragmentów kapiteli, pilastrów, filarków.
Te oto fryzy i głowice noszą na sobie wyraźne piętno
późniejszego baroku. Kaplica była odnawiana parokrotnie, ostatni raz pod koniec
XVII wieku. Architektura wykopanych szczątków zgadza się zatem z
chronologicznymi danymi o zabytku. Okrągłe fragmenty filarków odpowiednio
dopasowane pozwalają wnioskować, iż stanowiły one niegdyś ozdobę ołtarzyka.
Gorączkowe, ożywienie nadzieją dalszych osiągnięć
poszukiwania trwają nadal. Parę dni mija jednak pod znakiem zawodu: wyrzucono
masę cegieł i rumowisk trochę odłamków ornamentacji. Dokumenty twierdzą, że w
pobliżu „Kaplicy Moskiewskiej" znajdował się cmentarz.
Wreszcie pod starym murem, przylegającym bezpośrednio
do kaplicy, robotnicy odkopują zarys łukowego sklepieniu, do połowy zamurowanego
i łączącego się z zabytkiem. Mniejsza część sklepienia zasypana ziemią. Czyżby
katakumby zbudowane wokół kaplicy, o których wspomniana O. Leparski.
Po usunięciu z wolnej części otworu zwałów ziemi
sklepienie rozszerza się. Echo oddaje głuche uderzenia łopat: a więc za warstwą
ziemną znajduje się jakaś próżnia. Niestety, dalej wchodzimy na teren
sąsiedniej posesji. — Zapowiadające się ciekawe odkrycie musi być na razie
przerwane. Nie umiej w odległości paru metrów od sklepienia natrafiamy na
czaszkę ludzką i pewną ilość kości. Obecność cmentarza w pobliżu kaplicy znajduje
uzasadnienie rzeczowe.
Mimo niezupełnego odsłonięcia omawianego sklepienia,
wyniki osiągnięte podczas zeszłorocznych badań dorzuciły wiele ważkiego
materiału dowodowego, który w związku z poprzednio zgromadzonym --pozwolił na
ustalenie niewątpliwej sakralności zabytku.
„Cwietajewska" teza o altanie ogrodowej
zbankrutowała całkowicie „Kaplica Moskiewska" po trzystu latach opuszczenia
i zaniedbania przez swoich i obcych powoli dźwiga się z ruin. Już dziś, zabezpieczona
jest przed zniszczeniem nowym daszkiem i betonowym murkiem oporowym. Masyw jej zastał
odkopany, podziemie oczyszczone z gruzów i śmieci. W roku bieżącym nastąpi
całkowita renowacja kaplicy według planów prof. Politechniki Warszawskiej
Mariana Lalewicza.
Tygodnik Ilustrowany Nr 2 Warszawa, 8 Stycznia 1939 rok
Autor: Tadeusz Prus-Faszczewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz