Witkowice Szkoła Powszechna |
Katastrofa oświaty powszechnej
1.750.000 dzieci wsi uczy się...
By pozostać analfabetami
Tekst przedstawia problemy polskiej oświaty na początku 1939 roku.
Mamy w Polsce z górą 5 milionów dorosłych analfabetów, pól
miliona dzieci poza szkołą; zaledwie 2.500 punktów wiejskich na 140.000
korzysta z bibliotek ruchomych, jedna książka wypada na 24 mieszkańców wsi. Można
by wiele powiedzieć na nasze usprawiedliwienie, ale w niczym to nie zmienia smutnej
rzeczywistości, która stawia Polskę pod tym wzglądem na szarym końcu narodów.
Faktem jest że stan szkolnictwa powszechnego w Polsce jest
katastrofalny. Na 27 tysięcy szkół prawie połowa to szkółki o jednym nauczycielu,
który uczy przeciętnie po 70 dzieci, bardzo często po 80—140, a są szkoły, na
szczęście już nieliczne, gdzie biedny siewca oświaty „kształci“ sam jeden po
140—180 dzieci. Ponurą anegdotą wyda się fakt, że istniały trzy szkoły, gdzie
nauczyciel miał od 180 do 230 uczniów!
Silą rzeczy nauka przy jednym nauczycielu odbywać się może
tylko w jednej izbie szkolnej, która mierzy zazwyczaj od 30 do 40 metrów
powierzchni, a bardzo często nie ma 30 m. kw. Ta sama straszliwa ciasnota
panuje również w szkołach o dwóch nauczycielach.
W takich warunkach, urągających najprymitywniejszym
wymaganiom higieny i pedagogiki, uczy się połowa dzieci wiejskich. Toteż wśród dzieci
grasuje gruźlica, jaglica, skrofuły, zołzy, a wybuch epidemii rozgania całą szkołę.
O opiece lekarskiej nie ma mowy, nie ma na to pieniędzy gmina, ani samorząd powiatowy.
Tylko epidemia przypędzi państwowego lekarza powiatowego. Jak wygląda nauka w
tych warunkach?
Polskie szkolnictwo na wsi rok 1939
Wybitny znawca szkolnictwa, członek senackiej komisji
budżetowej, sam długoletni kierownik szkoły, mówi z goryczą:
To jest właściwie produkcja jednego i trzech ćwierci miliona
analfabetów społecznych. W jednoklasówce nauczyciel ma jednocześnie do nauki w
ciągu pięciu czy sześciu godzin, 4 grupy dzieci z 7 roczników. Mimo wszelkie przesuwanie grup w czasie, mimo wszelkie
kombinacje z nauką „głośną“ (z nauczycielem) i „cichą“ (pisanie) — czasu na
pełnowartościową pracę dla każdej grupy wypada niewiele. Uznaje to sam program.
Dziecko w pierwszych dwu latach przechodzi kurs pierwszego i drugiego oddziału,
w trzecim siedzi już 2 lata, a w czwartym — trzy. Mimo siedmiu lat nauki nie
może skończyć 7 oddziałów, jak jego szczęśliwy kolega ze szkoły drugiego lub
trzeciego stopnia; nie dostanie się do gimnazjum, choćby rodzice mieli
pieniądze; nie może być funkcjonariuszem kolejowym, pocztowym, gajowym,
policjantem, woźnym w urzędzie, ma trudności przy dostaniu się do terminu. Musi
zostać na wsi, gdzie nie ma dla niego ziemi, może też zostać niewykwalifikowanym
robotnikiem, któremu najciężej o pracę.
Pychowice Szkoła powszechna |
Często po kilku latach staje się powrotnym analfabetą,
najczęściej na całe życie jest już analfabetą społecznym — nie zna swego kraju
z historii, geografii, ducha, ma mniejsze zrozumienie dla powinności obywatelskich,
mniejszą ofiarność, mieć może instynkt patriotyczny, świadomym obywatelem nie
będzie. Przetworzenie szkól jedno i dwuklasowych w szkoły wyższego stopnia, to
rzecz konieczna, ale i kosztowna. Ileż to trzeba budynków, ilu nowych
nauczycieli.
Oświata na w wsi w czasach II RP
Oczywiście, nie starczą tu środki ze zwykłego budżetu przy
tendencji do oszczędzania w resorcie oświaty. Trzeba tu wielkiego planu
oświatowego trzeba mobilizacji środków finansowych. Ale czas już skończyć ze
złudzeniami: jedno i dwuklasówki szkołami nie są; jesteśmy za biedni, aby
marnować dziesiątki milionów na fikcję, aby hodować materiał na powrotnych analfabetów.
Dołmatowszczyzna województwo nowogrodzkie |
Tekst pochodzi z roku 1939 opracowano na podstawie artykułu w czasopiśmie Express Lubelski i Wołyński Niedziela, 22 stycznia 1939 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz