poniedziałek, 8 listopada 2010

Upadek Twierdzy Singapur

HMS Repulse
Upadek Twierdzy Singapur

Perła w koronie Imperium takim mianem chlubiła się ta twierdza, potężny bastion warowny na Półwyspie Malajskim, stanowiącym od 1819 roku kolonię brytyjską, znaną w świecie z produkcji kauczuku i cyny. Na jego południowym cyplu położona jest wyspa Singapur, odcięta od stałego lądu cieśniną Johor o szerokości zaledwie 1-2 kilometrów. Tam właśnie, w ważnym punkcie strategicznym na drodze łączącej Ocean Indyjski z Pacyfikiem, zbudowano ufortyfikowaną bazę Royal Navy, która w przekonaniu Brytyjczyków była nie do zdobycia.



Gęsta i podmokła dżungla na Malajach miała ją skutecznie osłaniać od północy i ten kierunek, obsadzony ponadto własnymi siłami, nie wzbudzał żadnych obaw. Główny wysiłek ześrodkowano więc na południowej krawędzi wyspy, frontem do morza, skąd jak w teorii zakładano mogli niewątpliwie uderzyć Japończycy. Rozmieszczono tam ciężkie schrony bojowe z dalekonośnymi działami dużego kalibru, połączono plątaniną rowów strzeleckich, zamkniętych od czoła płotami kolczastymi i polami minowymi. Dochodziły do tego liczne forty lekkie, rozstawione w szachownicę i uzbrojone w karabiny maszynowe oraz miotacze ognia. Wszystkie działa instalowane na tej pozycji pochodziły z okrętów, które po pierwszej wojnie światowej przeznaczono na złom.


Baza marynarki mieściła się w północnej części wyspy, tam również zbudowano 4 lotniska (8 dalszych na półwyspie), a także magazyny amunicji, żywności i składy paliwa. Nienaruszalny zapas tych środków obliczany był na sześciomiesięczne oblężenie twierdzy w warunkach całkowitego jej odcięcia od dostaw drogą morską, ale taka ewentualność zdaniem miejscowego dowództwa w ogóle nie wchodziła w grę. Zmieniono ten pogląd nieco później...

Dla ułatwienia komunikacji między wyspa i lądem zbudowano sztuczną groblę przez cieśninę Jahor, biegła tamtędy linia kolejowa i bita droga. W centralnym punkcie wyspy znajdowały się wielkie zbiorniki wodne, inwestycje o kluczowym znaczeniu dla załogi twierdzy i miasto Singapur, jednego z największych portów na Dalekim Wschodzie. Z początkiem grudnia 1941 roku, na krótko przed japońską agresją, siły brytyjskie na Malajach liczyły 100 000 ludzi w trzech dywizjach, pięciu brygadach, oddziałach fortecznych i służbach, tylko jedna dywizja piechoty złożona była z żołnierzy, którzy przybyli z metropolii, zdecydowaną większość składu osobowego stanowili Australijczycy, Hindusi i Malajczycy, tworząc narodowościową mozaikę z angielską kadrą. Dowodził tymi siłami generał A. E. Pereival, zwolennik okopowej wojny, właściwy człowiek na właściwym stanowisku. Jak mówiono o nim w Londynie.

Podlegało mu także lotnictwo w składzie 332 samolotów, w większości przestarzałych, w miejscowej bazie morskiej stacjonowały 3 krążowniki, 5 niszczycieli i 2 okręty podwodne. Z rozkazu Admiralicji w dniu 2 grudnia 1941 roku wzmocniono tę niewielką eskadrę nowoczesnymi pancerkami „Prince ot Wales" i „Repulse”, które mogły nawiązać równorzędną walkę z japońskimi jednostkami tej samej klasy.

Ich dziwne, szare sylwetki rysujące się na horyzoncie stanowiły symbol naszej nowo odzyskanej siły, z jaką gotowi byliśmy stawić czoło wszelkim ewentualnościom mogącym wyłonić się na Pacyfiku. Potencjalne znaczenie Singapuru jako bazy morskiej stawało się wreszcie rzeczywistością. Spodziewano się że swą obecnością na tych wodach odstraszać będą Japończyków od lekkomyślnego ataku, ale inicjatorem tej wyprawy na Daleki Wschód zabrakło wyobraźni w ocenie planów i możliwości nieprzyjaciela. Chcieli mu przypisać nadmiar wrodzonej ponoć ostrożności i przekreślić jego hazardową zuchwałość, a miało się okazać, że układ tej hipotetycznej szarady będzie całkowicie odwrócony. Japończycy uderzyli bez wypowiedzenia wojny, od razu w kilku odległych rejonach, lądując 6 grudnia także na wschodnim wybrzeżu Półwyspu Malajskiego. W przeciwieństwie do oddziałów brytyjskich, przeciążonych ekwipunkiem osobistym i taborem zmotoryzowanym, napastnik był lepiej przygotowany do działań w dżungli, posługując się lżejszą bronią indywidualną, uproszczonym wyposażeniem, transportem rowerowym i jucznym, a nawet kolumnami przymusowych tragarzy.

Dzięki tym atutom dowolnie zestawiane grupy skośnookich piechurów szybko przesączały się w głąb pozycji obrońców niczym krople wody przez watę. Byli przeciwnikiem ruchliwym i fanatycznie zaciekłym w walce. Taktyczną i techniczną wyższość wykazywało także lotnictwo japońskie, dotąd niedoceniane, przeprowadzając kilkanaście ataków na wykryte lotniska. Na jeden brytyjski samolot zastrzelony nad Malajami przypadało trzy bądź cztery zniszczone na ziemi. Rola nielicznej artylerii przeciwlotniczej w odpieraniu tych ciosów była znikoma.

HMS Prince of Walet
Ósmego grudnia o godzinie 10.30 czasu lokalnego bombowce nieprzyjaciela po raz pierwszy pojawiły się nad Singapurem, zrzucając ładunek w centrum miasta bez strat własnych. Lawina toczyła się dalej, tempo wydarzeń było paraliżujące. Po dwóch dniach doszło bowiem do głośnego dramatu na morzu. Na fałszywą jak się okazało wiadomość o lądowaniu Japończyków pod Kuantonem wyruszył w osłonie trzech niszczycieli zespół dwóch potężnych okrętów pancernika „Prince of Walet" i krązownika „Repulse" pod dowództwem admirała T. S. Phillipsa z zadaniem rozbicia inwazyjnej eskadry. Wczesnym rankiem 10 grudnia wytropił ich japoński okręt podwodny. Atak torpedowy zawiódł, ale od tego momentu przejęło pałeczkę lotnictwo, zaalarmowane sygnałem z morza.

Napastnik poderwał w powietrze łącznie 96 samolotów, które przez półtorej godziny wymiennie wisiały nad pancernikami, ponawiając falowe ataki bombami i torpedami. Śmiertelny bój zakończył się zaskakującą klęską Brytyjczyków: pozbawione osłony własnych myśliwców i wielokrotnie trafione pancerniki poszły na dno, a wraz nimi 840 ludzi. Załogi niszczycieli zabrały na swe pokłady 2081 rozbitków, w tym wielu ciężko rannych. Strata tych dwóch okrętów, najcenniejszych w dalekowschodniej flocie, wywołała wstrząs w Wielkiej Brytanii graniczący z żałobą, narodową. Jeśli pogrom w Pearl Harbor dawał się jeszcze wytłumaczyć unieruchomieniem pancerników na małej przestrzeni, to ten, na otwartym morzu, z pełną swobodą manewru, byt katastrofą zgoła niewyobrażalną. Dopiero teraz uświadomiono sobie w wysokich sztabach, że w wojnie na Pacyfiku dominować będzie ta strona, która nie pozwoli odebrać sobie inicjatywy w powietrzu i rzuci do działań sprzęt wyższej klasy, o takim jak dotąd dysponowali Japończycy. Oni, niestety, mieli też inicjatywę na ziemi.

Po siedmiu tygodniach walk japończycy przedarli się przez niedostępne Malaje, aby 31 stycznia 1942 roku zamknąć Singapur od północy, z kierunku najmniej oczekiwanego. Od tego dnia twierdza znalazła sie w potrzasku, bo i droga morska była kontrolowana przez nieprzyjaciela. Położenie wojsk brytyjskich stawało sie krytyczne: z Malajów wycofało się na wyspę zmęczona i zdezorganizowano piechota, z bronią ręczną i maszynową, ale bez artylerii polowej, która utknęła w bagnach i wąwozach na drogach wymuszonego i chaotycznego odwrotu. Silna artyleria forteczna mogła natomiast prowadzić ogień tytko w stronę morza. Trafnie ujął ten paradoks angielski historyk J. F. C. Fuller, pisząc: „Linię Maginota zbudowano w celu osłony przed zalewem niemieckim ze wschodu, twierdzę Singapur zaś przed zalewem japońskim z południa. Kiedy jednak nadszedł potop, w żadnym z tych wypadków fala nie poszła przewidywaną drogą". Tak więc brytyjska piechota stanęła nad cieśniną Johor bez wsparcia własnej artylerii, tymczasem w zasięgu ognia japończyków znalazły się nie tylko jej okopy, lecz także magazyny i składnice z owym „nienaruszalnym zapasem", co zapowiadało możliwość głodu, jeszcze jednej nieprzewidzianej klęski,a warto wspomnieć, że na wyspie oprócz wojska znajdowała się ludność cywilna w liczbie 700 000 mieszkańców, w 75 procentach rdzennych Chińczyków, od lat skłóconych z Malajczykami.

W dniu 11 lutego dowódca stojącej pod twierdzą Singapur japońskiej 25 armii, generał T. Yomashita wezwał załogę twierdzy do złożenia broni. „Z punktu widzenia bushido głosił w swym apelu radzę brytyjskim siłom w Singapurze niezwłocznie skapitulować przed armią i marynarką japońską, które opanowały już Malaje, zniszczyły flotę brytyjską na Dalekim Wschodzie oraz osiągnęły całkowitą kontrolę nad Morzem Chińskim,Oceanem Spokojnym, Oceanem Indyjskim i nad całą południowo-wschonią Azją". Oczywiście przesadzał, to też wezwanie pozostało bez echa i walka trwała nadał. Zbliżał się jednak nieuchronny kryzys. Po naprawieniu uszkodzonej minami grobli, łączącej wyspę z lądem. Japończycy przeprowadzili przez nią swoją piechotę z czołgami, tworząc mały przyczółek na południowym brzegu cieśniny Johor. W dniu 14 lutego rozwinęli stąt energiczne natarcie i opanowali zbiorniki wodne, stawiając załogę w sytuacji beznadziejnej. Przeciągnięta struna pękła w następnym dniu po nalocie bombowym, który spustoszył północne dzielnice twierdzy Singapur, przynosząc masę ofiar i liczne pożary. Generał Percival po naradzie w swoim sztabie postanowił wtedy ogłosić kapitulację. W wojsku panował już nastrój apatii, rosły straty na linii ognia, dotkliwie odczuwany był brak artylerii polowej, przepadło cale lotnictwo, nie funkcjonowała komunikacja morska i do tego wszystkiego doszła jeszcze woda. Zmagazynowana na użytek załogi i mieszkańców w ogromnych zbiornikach retencyjnych. Akt kapitulacji wszedł w życie 15 lutego 1942 roku o godzinie 19.00 czasu miejscowego. Kres nadszedł po 52 dniach obrony, wbrew złudnym nadziejom, że Singapur pozostanie niezwyciężonym bastionem.

Londyn wstrzymał oddech po tym komunikacie, do straty dwóch pancerników doszła teraz kolejna, nieporównywalnie większa nawet w sferze prestiżowej. Tyle kroć podnoszony symbol potęgi Wielkiej Brytanii na Dalekim Wschodzie upadł i do końca wojny powiewała nad nim cesarska flaga.

Japończycy wzięli do niewoli około 85 000 żołnierzy, wykorzystując ich początkowo do
usuwania ruin w mieście, w bazie morskiej i na lotniskach twierdzy. Trafili później do obozów jenieckich na terenie południowych Chin i Birmy, gdzie mieli przeżyć gehennę, zmuszani do katorżniczych prac przy budowie dróg, linii kolejowych i mostów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz