wtorek, 7 stycznia 2020

Hołd cara Wasyla i Kaplica Moskiewska

Carowie Szujscy na sejmie warszawskim

Dwudziestego dziewiątego października 1611 roku Warszawa przeżyła dzień niezwykły — jedyny na przestrzeni swej historii. Rozsłonecznione chłodnymi promieniami jesiennego słońca ulice stolicy zafalowały tłumami i wrzawą. Po obu stronach Krakowskiego Przedmieścia, w gęstych szpalerach: szlachta, mieszczanie, pospólstwo. Na placu przed Zanikiem brama tryumfalna zielenią spowita z napisem: Salve victor!.




Różnobarwny tłum ciekawych obsiadł dachy kamienic, kościołów, magnackich pałaców. Raz wraz zrywały się okrzyki: — Jadą już! Hetman na przedzie —za nim cary! Cary jadą!
Od strony Jazdowa ukazuje się świetny orszak. Czoło pochodu otwiera konna kapela husarska na karo-gniadych bachmatach. Błyszczą w słońcu nabijane srebrem rzędy końskie, świetliste iskry zapalają się na polerowanej miedzi puzonów, trąb i litaurów. Bije w niebo radosny, triumfem i mocą rozedrgany marsz pochodowy husarii.

Wiazd hetmana Żółkiewskiego do Warszawy

Za husarią — pułkownicy i rotmistrze na bogato przystrojonych dzianetach. Za nimi ciągnie ćma panów koronnych i litewskich, posłów ziemskich, mieni się barwnością haftowanych strojów dwór króla Jegomości — Zygmunta Trzeciego.

Okrzyki tłumów potężnieją, kiedy na białym, jak śniegi północne, rumaku, ukazuje się siwobroda, marsowa postać zwycięzcy spod Kłuszyna, zdobywcy Moskwy białokamiennej, tego, który całą dynastię carów Szujskich z kremlińskiego prestołu zrzucił i w niewolę wziął — i teraz do stóp króla polskiego na Zamek prowadzi. — Vivat Żółkiewski!

Czołem hetmanowi koronnemu! — lecą w górę kołpaki i czapki gawiedzi, drgają w powietrzu wyśmignięte z pochew ostrza szlacheckich karabel. Taż za hetmanem -- główne curiosum pochodu nigdy w stolicy nie widziane: otworzysta, skórzana karoca, w sześć białych koni zaprzężona, w której siedzi „wielu azjatyckich i europejskich dzierżaw, ongi pan i dziedzic", w złotogłowej szacie, w szłyku marmurkowym na głowie — car Wasyl Iwanowicz Szujski.

Car ma twarz smutną i śniadą, usta rozciągle, oczy ponure i oparzyste. Przy carze siedzą dwaj jego bracia rodzeni: starszy Dymitr i młodszy Iwan Szujski. Pośrodku między nimi w karocy — przysławowie królewscy. Orszak zamyka długi rząd karet z wziętymi do niewoli bojarami i dworzanami moskiewskimi.

Na Zamku...

Hołd cara Wasyla

Car z braćmi czołem przed Jego Królewską Mością uderzyli „czyniąc żałosny widok szczęścia odmiennego na świecie". Hetman wstawiał się za nimi u króla, który ,,pomny zmienności losów ludzkich" łaską ich swoją obdarzył i pomsty za doznane niegdyś krzywdy poniechał. Audiencja to była wiekopomna, ani przedtem, ani potem w Rzeczypospolitej nie widziana.

Odwiezieni z rozkazu królewskiego „ma marmurowy Zamek gostyniński" nie długo żyli carowie Szujscy w niewoli. Już w 1612 roku umiem car Wasyl, brat Dymitr oraz jego żona, Katarzyna. Zwłoki ich przez lat osiem spoczywają w podziemiach gostynińskiego zamczyska. Dopiero w roku 1620 Zygmunt III, na pamiątkę wiekom potomnym" buduje na Krakowskim Przedmieściu „w stronę Jazdowa", okazały grobowiec-kaplicę, w którym złożone zostają przywiezione z gostyńskiej warowni szczątki carów Szujskich.

Grobowiec zwany współcześnie „Kaplicą Moskiewską" był w owej epoce najbardziej ciekawą i charakterystyczną budowlą Warszawy. Opiewali go nie tylko polscy rymopisowie, jak Jarzębski. Wzbudzał on również zachwyt i uznanie cudzoziemców. Poseł francuski Delaroy donosi Richelieu’mu, że w Warszawie wznosi się osobliwy, a okazały monument, w którym pochowani są carowie Moskwy zmarli w Polsce „d’une mort d’esclaves”.

Idzie od grobowca Szujskich na świat cały sława i urok świetnego tryumfu oręża polskiego. Tym więcej właśnie — stara się nie zapominać Moskwa o zatarciu tego widomego znaku haniebnej klęski. Już w 1635 roku poselstwa cara Michała Fiedorowicza „wyprosiło" — jak brzmią relacje — u Władysława IV trumny zamarłych Szujskich. Zostają one po przewiezieniu do Moskwy pochowane w soborze Archangielskim.

W kilkanaście lat później, dzięki podstępnej obietnicy sojuszu (1648) udaje się carowi Aleksemu odzyskać marmurową tablicę nadgrobną, na której Zygmunt III kazał wyryć zlecone epitaphium, uwieczniające wzięcie Moskwy i śmierć Szujskich w niewoli królewskiej.

Kaplica Moskiewska

Kaplica Moskiewska

Opustoszałą i zaniedbaną „Kaplicę Moskiewską" ratują od zagłady ojcowie Dominikanie Obserwanci, którym Jan Kazimierz osobnym dekretem zleca opiekę nad grobowcem. W kilkanaście lat później Obserwanci budują w pewnej odległości od kaplicy w stronę Kościoła św. Krzyża, kościół pod wezwaniem Matki Boskiej Zwycięskiej. Wówczas to nazwa „Kaplica Moskiewska" przenosi się również na nowo wybudowany kościół i klasztor Dominikanów.

Aż do upadku Rzeczypospolitej ”Kaplica Moskiewska" figuruje na licznych sztychach i planach współczesnych. Dopiero później obfity dotąd materiał dokumentarny, dotyczący grobowca zanika, co należy przypisać zmienionym warunkom politycznym. Nawet kościół przy kaplicy zamiast dawnej nazwy zowie się „Obserwantami".

W roku 1818 kościół Dominikanów Obserwantów zostaje rozebrany. Na jego miejscu powstaje gmach Towarzystwa Przyjaciół Nauk tzw. pałac Staszica. Sama „Kaplica Moskiewska" położona na tyłach zburzonego kościoła, chociaż zniszczona i pozbawiona jednej kondygnacji — ocalała, nie znajdujemy bowiem w aktach ówczesnych jakiegokolwiek śladu świadczącego o jej rozbiórce.
To kompletne zaniedbanie i częściowa ruina kaplicy ratuje ją czas jakiś przed niszczycielskimi zapędami rządu rosyjskiego. Dopiero, kiedy w roku 1894 profesor kijowskiego uniwersytetu A. Prachow, w związku z przebudową elewacji pałacu Staszica, po dokładnych oględzinach zabytku — wydaje opinię co do jego tożsamości z historycznym grobowcem Szujskich — w urzędowych kołach rosyjskich powstaje zamieszanie i — przerażenie. Jak usprawiedliwić w oczach Petersburga, oczywisty fakt, że „buntowniczy zabytek" nie został dotąd zburzony? Jak wytłumaczyć się przed „wyższą władzą" z pozostawienia w sercu stolicy znaku polskiego zwycięstwa?

Otwór wejściowy do grobowca w Kaplicy Moskiewskiej
Tymczasem dwór cesarski w Petersburgu śle do ówczesnego kuratora rosyjskiego, osławionego Apuchtina, pismo za pismem domagające się wyjaśnienia „czy odnaleziony zabytek, to istotnie grób światłej pamięci Wasyla Iwanowicza".

Apuchtin przywołuje na pomoc swego ziomka, w stosunku do którego był do pewnego stopnia władzą przełożoną. Jest nim profesor historii Rosji na Uniwersytecie Warszawskim, Dymitr Cwietajew. Cwietajew raz jeszcze, rzekomo „sumiennie" ogląda budowlę i w swym raporcie stwierdza, że opinia  Prachowa była mylna. Budowla jest „zwykłą, ogrodową altaną z XVII wieku", a pieczara pod nią to — „lodownia"...

Aby „naukowo" uzasadnić tę ad hoc skonstruowaną opinię, Cwietajew z inspiracji Apuchtina pisze dwutomową pracę „Car Wasyl Szujski i miejsce pogrzebania jego zwłok w Polsce". Co warta była owa „praca" wykazały badania późniejsze. Cwietajew bezceremonialnie przerysował szereg planów współczesnych „dorabiając" na niech zarysy sześciobocznej budowli, która miała być ową altanką. Na oryginałach planów nie znajdujemy jednak ani śladu istnienia urojonej altanki.

Stwierdzone natomiast zostało, że zabytek jest typową kaplicą grobowcową. Wskazują na to ślady dość bogatej sztukaterii wewnętrznej, podłużna nisza w środku, gdzie znajdował się ołtarzyk sakralny do odprawiania nabożeństw, czworokątny ślad po wyjętej tablicy z epitaphium Zygmunta III wreszcie istniejąca do niedawna posadzka marmurowa ułożona w biało-czarne płytki. Badania prowadzane w roku ubiegłym potwierdziły w całej rozciągłości powyższą tezę.


Podłużna nisza we wnętrzu Kaplicy Moskiewskiej

Materiał dotyczący całości zagadnienia jest ogromny i zostanie wydany przez piszącego te słowa w osobnej pracy. W tzw. dokumencie przeora O. Leparskiego z roku 1731 znajdujemy wiele wskazówek odnoszących się do ówczesnego wyglądu „Kaplicy Moskiewskiej”. Podczas prac wykopaliskowych należało zatem śledzić pilnie, czy osiągnięte rezultaty mogą uzupełnić zebrany dotąd materiał historyczno-dowodowy. Dlatego każda garstka ziemi musiała być starannie przetrząśnięta, każde znalezisko zidentyfikowanie z odpowiednią partią zabytku.

Pod razami łopat robotników wyłaniają się właściwe kontury budowli. Przez trzy wieki kaplica była stopniowo nawarstwiana przez zwały ziemne, które dotarły aż do poziomu jej okien. Po odkopaniu do pierwotnego, niższego o półtora metra poziomu, ukazały się dwa stopnie kamienne (jeden wewnętrzny) prowadzące do kapliczki. Konfrontujemy z opisem Leparskiego — zgadza się „przed kaplicą znajdują się kamienne stopnie" (lapides).

Łopaty wyrzucają na powierzchnię oblepione zwilgotniałą ziemią szczątki sztukaterii i ornamentacji. Każdy kawałek zostaje skrupulatnie oczyszczony i wysuszony na słońcu. Następuje żmudne, lecz emocjonujące badanie odnalezionych fragmentów kapiteli, pilastrów, filarków.

Te oto fryzy i głowice noszą na sobie wyraźne piętno późniejszego baroku. Kaplica była odnawiana parokrotnie, ostatni raz pod koniec XVII wieku. Architektura wykopanych szczątków zgadza się zatem z chronologicznymi danymi o zabytku. Okrągłe fragmenty filarków odpowiednio dopasowane pozwalają wnioskować, iż stanowiły one niegdyś ozdobę ołtarzyka.

Gorączkowe, ożywienie nadzieją dalszych osiągnięć poszukiwania trwają nadal. Parę dni mija jednak pod znakiem zawodu: wyrzucono masę cegieł i rumowisk trochę odłamków ornamentacji. Dokumenty twierdzą, że w pobliżu „Kaplicy Moskiewskiej" znajdował się cmentarz.
Wreszcie pod starym murem, przylegającym bezpośrednio do kaplicy, robotnicy odkopują zarys łukowego sklepieniu, do połowy zamurowanego i łączącego się z zabytkiem. Mniejsza część sklepienia zasypana ziemią. Czyżby katakumby zbudowane wokół kaplicy, o których wspomniana O. Leparski.

Po usunięciu z wolnej części otworu zwałów ziemi sklepienie rozszerza się. Echo oddaje głuche uderzenia łopat: a więc za warstwą ziemną znajduje się jakaś próżnia. Niestety, dalej wchodzimy na teren sąsiedniej posesji. — Zapowiadające się ciekawe odkrycie musi być na razie przerwane. Nie umiej w odległości paru metrów od sklepienia natrafiamy na czaszkę ludzką i pewną ilość kości. Obecność cmentarza w pobliżu kaplicy znajduje uzasadnienie rzeczowe.

Mimo niezupełnego odsłonięcia omawianego sklepienia, wyniki osiągnięte podczas zeszłorocznych badań dorzuciły wiele ważkiego materiału dowodowego, który w związku z poprzednio zgromadzonym --pozwolił na ustalenie niewątpliwej sakralności zabytku.

„Cwietajewska" teza o altanie ogrodowej zbankrutowała całkowicie „Kaplica Moskiewska" po trzystu latach opuszczenia i zaniedbania przez swoich i obcych powoli dźwiga się z ruin. Już dziś, zabezpieczona jest przed zniszczeniem nowym daszkiem i betonowym murkiem oporowym. Masyw jej zastał odkopany, podziemie oczyszczone z gruzów i śmieci. W roku bieżącym nastąpi całkowita renowacja kaplicy według planów prof. Politechniki Warszawskiej Mariana Lalewicza.

Tekst pochodzi z roku 1939 z czasopisma:
Tygodnik Ilustrowany Nr 2 Warszawa, 8 Stycznia 1939 rok
Autor: Tadeusz Prus-Faszczewski


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz