niedziela, 5 stycznia 2020

Katastrofa oświaty powszechnej 1939 rok

Witkowice Szkoła Powszechna

Katastrofa oświaty powszechnej 

1.750.000 dzieci wsi uczy się...
By pozostać analfabetami

Tekst przedstawia problemy polskiej oświaty na początku 1939 roku.



Mamy w Polsce z górą 5 milionów dorosłych analfabetów, pól miliona dzieci poza szkołą; zaledwie 2.500 punktów wiejskich na 140.000 korzysta z bibliotek ruchomych, jedna książka wypada na 24 mieszkańców wsi. Można by wiele powiedzieć na nasze usprawiedliwienie, ale w niczym to nie zmienia smutnej rzeczywistości, która stawia Polskę pod tym wzglądem na szarym końcu narodów.
Faktem jest że stan szkolnictwa powszechnego w Polsce jest katastrofalny. Na 27 tysięcy szkół prawie połowa to szkółki o jednym nauczycielu, który uczy przeciętnie po 70 dzieci, bardzo często po 80—140, a są szkoły, na szczęście już nieliczne, gdzie biedny siewca oświaty „kształci“ sam jeden po 140—180 dzieci. Ponurą anegdotą wyda się fakt, że istniały trzy szkoły, gdzie nauczyciel miał od 180 do 230 uczniów!


Silą rzeczy nauka przy jednym nauczycielu odbywać się może tylko w jednej izbie szkolnej, która mierzy zazwyczaj od 30 do 40 metrów powierzchni, a bardzo często nie ma 30 m. kw. Ta sama straszliwa ciasnota panuje również w szkołach o dwóch nauczycielach.

W takich warunkach, urągających najprymitywniejszym wymaganiom higieny i pedagogiki, uczy się połowa dzieci wiejskich. Toteż wśród dzieci grasuje gruźlica, jaglica, skrofuły, zołzy, a wybuch epidemii rozgania całą szkołę. O opiece lekarskiej nie ma mowy, nie ma na to pieniędzy gmina, ani samorząd powiatowy. Tylko epidemia przypędzi państwowego lekarza powiatowego. Jak wygląda nauka w tych warunkach?

Polskie szkolnictwo na wsi rok 1939


Wybitny znawca szkolnictwa, członek senackiej komisji budżetowej, sam długoletni kierownik szkoły, mówi z goryczą:

To jest właściwie produkcja jednego i trzech ćwierci miliona analfabetów społecznych. W jednoklasówce nauczyciel ma jednocześnie do nauki w ciągu pięciu czy sześciu godzin, 4 grupy dzieci z 7 roczników.  Mimo wszelkie przesuwanie grup w czasie, mimo wszelkie kombinacje z nauką „głośną“ (z nauczycielem) i „cichą“ (pisanie) — czasu na pełnowartościową pracę dla każdej grupy wypada niewiele. Uznaje to sam program. Dziecko w pierwszych dwu latach przechodzi kurs pierwszego i drugiego oddziału, w trzecim siedzi już 2 lata, a w czwartym — trzy. Mimo siedmiu lat nauki nie może skończyć 7 oddziałów, jak jego szczęśliwy kolega ze szkoły drugiego lub trzeciego stopnia; nie dostanie się do gimnazjum, choćby rodzice mieli pieniądze; nie może być funkcjonariuszem kolejowym, pocztowym, gajowym, policjantem, woźnym w urzędzie, ma trudności przy dostaniu się do terminu. Musi zostać na wsi, gdzie nie ma dla niego ziemi, może też zostać niewykwalifikowanym robotnikiem, któremu najciężej o pracę.

Pychowice Szkoła powszechna
Często po kilku latach staje się powrotnym analfabetą, najczęściej na całe życie jest już analfabetą społecznym — nie zna swego kraju z historii, geografii, ducha, ma mniejsze zrozumienie dla powinności obywatelskich, mniejszą ofiarność, mieć może instynkt patriotyczny, świadomym obywatelem nie będzie. Przetworzenie szkól jedno i dwuklasowych w szkoły wyższego stopnia, to rzecz konieczna, ale i kosztowna. Ileż to trzeba budynków, ilu nowych nauczycieli.

Oświata na w wsi w czasach II RP

Oczywiście, nie starczą tu środki ze zwykłego budżetu przy tendencji do oszczędzania w resorcie oświaty. Trzeba tu wielkiego planu oświatowego trzeba mobilizacji środków finansowych. Ale czas już skończyć ze złudzeniami: jedno i dwuklasówki szkołami nie są; jesteśmy za biedni, aby marnować dziesiątki milionów na fikcję, aby hodować materiał na powrotnych analfabetów.

Dołmatowszczyzna województwo nowogrodzkie

Tekst pochodzi z roku 1939 opracowano na podstawie artykułu w czasopiśmie Express Lubelski i Wołyński Niedziela, 22 stycznia 1939 r.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz