Wielka Brytania sytuacja na morzach i oceanach w chwili wybuchu wojny.
Siła gospodarcza Wielkiej Brytanii kryła się zawsze w potędze jej floty handlowej i wojennej. Wielkie mocarstwo brytyjskie nie byłoby możliwe do zachowania i eksploatowania, gdyby nie transport morski. Przed wybuchem drugiej wojny światowej drogą morską przewożono do Anglii około 68 milionów ton różnego zaopatrzenia. Angielska flota handlowa posiadała wówczas łączną ładowność około 21 mln ton, co dawało łącznie 31,8 procent tonażu światowego! Każdego dnia na morzach i oceanach świata znajdowało się 2500 statków płynących pod brytyjską banderą. Długość morskich linii żeglugowych Anglii wynosiła ponad 80 tysięcy mil.Dla kraju, który znajdował się na wyspie były to zawsze linie życia, których przecięcie oznaczałoby powolny upadek. Aby zatem podtrzymać bezpieczeństwo swych linii żeglugowych Brytyjczycy musieli także dbać o rozwój floty wojennej. Byli zawsze przekonani o swej niepodważalnej pozycji na morzach. 1 września 1939 roku, kiedy na Westerplatte spadły pierwsze pociski z pancernika „Schleswig-Holstein”, Anglia dysponowała 15 okrętami i krążownikami liniowymi, Francja 7, Niemcy zaś — 2 (bez 2 przestarzałych jednostek). Lotniskowców Anglicy mieli 7, Francuzi — 1, Kriegsmarine zaś nie dysponowała takimi jednostkami. Również w liczbie krążowników wiodła prym Anglia, posiadając ich 64 wobec 16 francuskich i 11 niemieckich (w tym 3 pancerniki „kieszonkowe” — „Admirał Graf Spee”, „Admirał Scheer” i „Deutschland”, pod względem danych taktyczno-technicznych zbliżone do ciężkich krążowników). Jeśli idzie o niszczyciele, liczby te przedstawiały się następująco: Anglia — 184, Francja — 32, Niemcy — 22. Torpedowców Brytyjczycy nie mieli, Francuzi zaś dysponowali liczbą 38, Niemcy — 15 jednostek tego typu. Okręty podwodne: Anglia — 58 i 24 w stadium budowy, Francuzi — 77, Niemcy — 57.
Kiedy zatem 3 września 1939 roku Anglia i Francja wypowiedziały Niemcom wojnę, przewaga sił morskich sojuszników w stosunku do hitlerowskich Niemiec była, zdawałoby się, druzgocąca: w okrętach i krążownikach liniowych 11:1, w lotniskowcach 8:0, w krążownikach 7,6:1, w niszczycielach 9,8:1, w torpedowcach 2,5:1, w okrętach podwodnych zaś 2,4:1. Takie proporcje napawałyby optymizmem i nadzieją, a wręcz pewnością, jaki będzie rezultat walki, lecz tylko pod warunkiem, iż siły te stanęłyby naprzeciw siebie, aby wieść bitwę na śmierć i życie. Jednak w chwili wybuchu wojny Niemcy, zdając sobie doskonale sprawę ze swej słabości w okrętach i uzbrojeniu morskim, byli stroną atakującą. Wiedzieli również, że najbardziej czułym punktem Brytyjczyków są ich linie żeglugowe. Uderzyli więc w nie boleśnie, powodując rozszerzenie się działań morskich na Wielki Atlantyk, Morze Północne i Norweskie.
Na północnym i środkowym wszak Atlantyku zbiegały się drogi morskie z Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Ameryki Południowej, z krajów śródziemnomorskich, Afryki, Azji i Australii. Najważniejsze węzły komunikacyjne znajdowały się na zachodnich, południowo-zachodnich i południowych podejściach do Wielkiej Brytanii, w tym więc i na kanale La Manche. Trzeba też dodać, iż trzon floty Anglii i Francji stanowiły duże okręty nawodne z potężną artylerią, zaś jednostki przeznaczone do walki z okrętami podwodnymi były nieliczne. Był to rezultat kurczowego trzymania się doświadczeń z okresu I wojny światowej, w niewielkim stopniu modyfikowanych w dwudziestoleciu międzywojennym. Zaś okręty, wyszkolenie bojowe marynarzy, szczególnie załóg Ubootów, i organizacja dowództwa Kriegsmarine były na wskroś nowoczesne.
Niemcy wiedzieli, że ich zadaniem jest sparaliżowanie brytyjskich linii życia — wielkich szlaków żeglugowych. Ze względu jednak na zbyt małe siły morskie planowali główne uderzenie dopiero na rok 1943, pragnąc do tego czasu zrealizować tzw. plan „Z”, czyli plan budowy potężnej floty. Do tego celu wydzielono 10 procent środków, przeznaczonych na całe siły zbrojne. Życie jednak do tych zamierzeń wprowadziło wielkie poprawki... Przed wypowiedzeniem wojny siły floty w angielskiej metropolii rozlokowane były w wielu bazach. W Scapa Flow na Orkadach, daleko na północy, znajdowało się 5 okrętów i 2 krążowniki liniowe, 1 lotniskowiec, trzy eskadry — 12 krążowników, i dwie flotylle — 17 niszczycieli. W Rosyth cumował 1 lotniskowiec i lekkie okręty, zaś w Portland nad kanałem La Manche 2 okręty liniowe, 2 lotniskowce, 3 krążowniki i flotylla niszczycieli. Znaczne siły, przede wszystkim niszczyciele i okręty podwodne, znajdowały się w Dundee, Blyth, Humber, Dover i Portsmouth. Niemało jednostek posiadali Brytyjczycy na Morzu Śródziemnym, w swych bazach w Indiach Wschodnich i Zachodnich oraz na południowym Atlantyku.
Główne siły floty francuskiej bazowały na Morzu Śródziemnym w Tulonie, Bizercie i Oranie oraz w Breście, mniejsze zaś jednostki w Cherbourgu, w Maroku i na Antylach. Siły sojuszników zatem miały możliwość kontrolowania wyjść z Morza Północnego przez kanał La Manche, cieśniny duńskie i przejście między Szkocją i Islandią. Kriegsmarine przed wybuchem wojny miała tylko dwa rejony aktywności operacyjnej: było to Morze Północne, tzw. mokry trójkąt, ograniczony wyspami Borkum, Sylt i Helgoland, z bazą w Wilhelmshaven, oraz Morze Bałtyckie. Jeśli jeszcze raz popatrzymy na mapę Europy, zauważymy natychmiast, iż dla morskich sił III Rzeszy przedarcie się na Atlantyk wiązało się z ogromnymi trudnościami — gdziekolwiek by się ruszyły, bez przerwy pozostawały w zasięgu działania brytyjskiego lotnictwa. A aktywność na Atlantyku była dla Niemców konieczna: wszak przede wszystkim tam należało paraliżować linie żeglugowe przeciwnika.
Spójrzmy na kanał La Manche z innej jeszcze strony: przez tę właśnie niewielką przestrzeń wodną biegnie najkrótsza droga z kontynentu na wyspę. Już Napoleon marzył o podmorskim tunelu... Niemcy, planując inwazję na Wyspy Brytyjskie, o tej właśnie drodze myśleli. Kanał La Manche stał się więc ważnym akwenem operacyjnym i strategicznym dla obu walczących stron. Kto miałby English Channel, miałby i potężny oręż. Pełne jednak panowanie nad Kanałem nigdy w całości nie przypadło w udziale żadnej z walczących stron... 3 września 1939 roku Anglia i Francja wypowiedziały hitlerowskim Niemcom wojnę. Choć siedem pierwszych miesięcy działań na Zachodzie określonych zostało mianem „wojny na niby”, to zmagania na morzach trwały od pierwszych chwil wojny.
Początkowo jednak, do 23 września 1939 roku, okręty Kriegsmarine zachowywały się jeszcze z umiarkowaną „rezerwą” w oczekiwaniu, iż Londyn zdecyduje się na porozumienie z Berlinem. Do tego czasu U--booty zatopiły statki o ogólnym tonażu „tylko” 232 tys. BRT. Kiedy jednak okazało się, że Brytyjczycy gotowi są walczyć, strona niemiecka poważnie zaktywizowała swoje działania. Już przed wybuchem wojny Niemcy opracowali plany operacji bojowych na morzu. Ważnym elementem tych planów były przedsięwzięcia, skierowane przeciwko angielskiej żegludze minowanie wód przybrzeżnych, dalszych podejść do Wielkiej Brytanii, jak również wód oceanicznych. Na dzień przed wybuchem II wojny światowej, 31 sierpnia 1939 roku, ukazała się Dyrektywa nr 1, precyzująca ogólne zadania Kriegsmarine w wojnie przeciwko żegludze handlowej aliantów. Główne siły niemieckiej marynarki rozwinięte zostały na najbardziej ożywionych liniach i w pobliżu głównych węzłów komunikacyjnych.
W tym okresie szczególnie niebezpieczne dla statków brytyjskich było minowanie podejść do Wielkiej Brytanii. Royal Navy miała jedynie 76 trałowców, a ponadto Niemcy wprowadzili nie znane Brytyjczykom miny magnetyczne. Na szczęście dzięki przypadkowi w czasie jednego z pierwszych zrzutów dwie miny upadły na mieliznę angielskim specjalistom udało się rozgryźć tajemnicę zawartych wewnątrz zapalników i znaleźć środki techniczne do walki z nimi. Anglicy również dysponowali bronią minową. Już we wrześniu 1939 roku, aby zablokować przejście U-bootów przez kanał La Manche na Atlantyk, zaminowali przeprowadzając operację w dwóch rzutach Cieśninę Kaletańską. W fazie pierwszej znalazło się w wodzie 3000 min, w drugiej zaś — 3636. Równocześnie zamontowano detektory wykrywania przechodzących przez cieśninę okrętów podwodnych, zaś z punktów obserwacyjnych na brzegu można było dokonywać eksplozji znajdujących się w wodzie materiałów wybuchowych. Ten system blokowania przejścia okazał się w praktyce bardzo skuteczny. Przez pierwsze miesiące wojny kanał La Manche znajdował się w objęciach Francji i Wielkiej Brytanii dwóch sojuszniczych państw, prowadzących działania przeciwko wspólnemu wrogowi.
Z biegiem czasu jednak sytuacja poczęła się zmieniać. I to na gorsze. 9 kwietnia 1940 roku padła Dania, potem, 14 maja, Holandia, 27 maja Belgia, 10 czerwca Norwegia i wreszcie 21 czerwca zawieszenie broni podpisał rząd francuski. Od chwili klęski najbliższego morskiego sojusznika sytuacja Wielkiej Brytanii stała się o wiele trudniejsza. Niemcy zajęli wybrzeże La Manche, przybliżając sieć swych baz morskich i lotniczych bezpośrednio do wybrzeży Anglii. Mieli już nawet możliwość ostrzeliwania morskich konwojów z zainstalowanej na przylądku Gris-Nez artylerii dalekosiężnej.
Brytyjskie konwoje więc, przepływające ostrożnie przez ten przesmyk, narażone były stale na niemieckie ataki. Przykładem być może chociażby konwój CW-8, który w lipcu 1940 roku stracił 10 statków z 21. Niemcy uciekali się do wszystkich możliwości, aby topić angielskie statki, czyniąc to zgodnie z zasadą, że „należy przeszkadzać w zaopatrywaniu Wysp Brytyjskich i zmusić to państwo do prośby o pokój”. Uruchomili więc lotnictwo, ścigacze, okręty podwodne, stawiali miny. Teraz więc każdorazowe przepłynięcie brytyjskiego konwoju przez kanał La Manche stanowiło starannie przygotowaną operację. Statki wyposażono w balony zaporowe przeciwko lecącym nisko samolotom, broniły ich również myśliwce. Jednostki tworzyły szyk torowy w kolumnach. Przed nimi zdążały trałowce, oczyszczające ustalone wcześniej tory wodne. Zespół osłaniały niszczyciele, niekiedy przerobione z trawlerów rybackich eskortowce oraz kilka ścigaczy artyleryjskich do walki z niemieckimi ścigaczami.
Tagi: historia II wojny światowej, wojna na morzach,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz